O kobietach mówimy, że to płeć piękna. Czyżby…? Przecież to wbrew naturze! Każdy, kto obejrzał przynajmniej kilka odcinków jakiegokolwiek programu przyrodniczego na temat strategii rozrodczych wie, że to samiec może się pochwalić (i z reguły to robi) powabniejszymi wdziękami. Czy to możliwe, żeby u ludzi było odwrotnie?
Niekiedy i owszem, samiec niczym się od płci przeciwnej nie różni. Dymorfizmu płciowego może nie być, ale nie ma właściwie gatunku, w którym to partnerka okazywała się mieć więcej urody. Jeleń ma rogi, mors kły, nie mówiąc już o pawiu, czy choćby akwariowym gupiku. Co oczywiście wynika z powszechnej w świecie przyrody reguły kojarzenia się zwierząt. To bowiem samica wybiera sobie najbardziej odpowiedniego partnera. Ojciec jej dzieci powinien zapewnić najlepsze geny, stąd będzie oceniać jego wygląd, co oznacza, że samce na wyścigi będą się chciały zaprezentować jak najlepiej. A ponieważ upowszechnią się w ten sposób geny najbardziej urodziwe, a w kolejnym pokoleniu znowu te najpiękniejsze, stąd i samce – jak dowodził już Darwin – zdeklasują rywalki swoim wdziękiem.
Czy u ludzi jest inaczej? Skądże znowu. I w naszym gatunku to panowie zabiegają o względy kobiet. Dlaczego zatem to płeć niewieścia ma być piękniejsza? Kobiety owszem, oceniają i na pewno na wygląd patrzą, ale mężczyźni patrzą również. A nawet patrzą jeszcze bardziej! Kiedy pytam pary na terapii „co wam się w sobie spodobało?”, facet najczęściej odpowiada lakonicznie, ale jakże celnie „bo była ładna”. Jako gatunek wypracowaliśmy nowy sposób kojarzenia. Nie kierujemy się już węchem (choć badania dowodzą, że ów atawizm wciąż odgrywa swoją rolę), który pozwala samcom niezliczonych gatunków wykryć, wytropić, dogonić, a w końcu posiąść swoją ukochaną. Mężczyźni porzucili nos na rzecz wzroku. Podnieca nas przede wszystkim widok kobiecych narządów płciowych, na co niezliczone dowody znajdziemy w internecie. Bez cipki, a najlepiej jej anatomicznego wnętrza, nie obędzie się żadna strona pornograficzna. Do tego też zmierza każdy film dla dorosłych, a jeśli tego cudownego widoku jesteśmy pozbawieni, to tylko dlatego, by telewizja mogła produkcję nazwać jedynie erotyczną, a nie pornograficzną.
Na co dzień ten widok niestety, a właściwie na szczęście, jest przed nami zakryty. Słusznie, bo popęd seksualny jest tak silny, że nie bylibyśmy w stanie nad nim zapanować. Spójrzmy na marcujące koty, albo psy, który wyczuły cieczkę w okolicy. Wtedy nic nie jest ważne, ani pan, ani dobre żarcie, ani dom. Szczęśliwie to szaleństwo jest ograniczone w czasie do tzw. rui. Tylko wtedy samce i samice są zainteresowane seksem, poza tym okresem mają czas by dojść do siebie. Biologia ludzka nie ogranicza podniecenia jedynie do okresu płodnego (który również funkcjonuje), który byłby wychwytywane węchem. Niemniej popęd seksualny wcale się przez to nie zmniejszył, a więc wciąż musi być ograniczany. Robimy to ubraniem, które bynajmniej nie służy jedynie do ogrzewania ciała. Stroje mniej czy bardziej wykwintne nosimy pod każdą szerokością geograficzną. I, zwróćmy uwagę, zawsze cipka zakrywana jest dość konsekwentnie, w przeciwieństwie do penisa, który, zdarza się, że wisi nonszalancko. Podobnie piersi, to raczej pomysł naszej kultury by je zakrywać, wśród ludów pierwotnych nie wzbudzają takiego entuzjazmu.
Skoro srom został szczelnie przed mężczyznami ukryty, co ma nas podniecać? Bo przecież musi przynajmniej na tyle, żebyśmy choćby potrafili odkryć tę jedyną (…powiedzmy) kobietę, z którą moglibyśmy się ożenić i rozpowszechnić swoje geny. Niewiasty wypracowują szereg strategii, które to umożliwiają. Przede wszystkim, ukrywając swój najcenniejszy skarb, co nieco też odkrywają, dając nadzieję na zobaczenie czegoś więcej- oto tajemnica dekoltów, mini spódniczek, czy wręcz strojów kąpielowych, bikini, stringów i… nareszcie! Nawet makijaż, zdaniem niektórych, ma na celu „kojarzyć się”. Wydatne usta- podkreślane szminką, a niekiedy i botoksem- mają symbolizować srom (tylko że w poprzek). Aczkolwiek kobiety malują nie tylko usta, podkreślając swoje inne atrybuty – nie tylko zresztą makijażem, ale ozdobami i strojami. Robią to w celu zaznaczenia swojej kobiecości, tej właśnie, której kwintesencją jest cudowny dla każdego mężczyzny ukryty niemal w samym jej centrum, wianek. Tym samym coraz większe branie mają u facetów kobiety kobiece, co – i tu wracamy do Darwina – będzie oznaczać (w dużym skrócie) upowszechnianie się najpiękniejszych genów, tylko, że tym razem nie samców, ale samic właśnie. …Cóż, trzeba więc przyznać- kobiety to piękniejsza część ludzkości.
Zostaw komentarz